sobota, 7 stycznia 2012

Urodziny

Mam wrażenie, że dzisiaj niewiele zrobiłam. W szpitalu nie było prawie nikogo, s.Salome nie było, żebym mogła jej coś pomóc, więc trochę się wszyscy obijaliśmy. Na dodatek upał staje się coraz większy i coraz trudniej zmusić się do czegokolwiek, bo poruszamy się i myślimy bardzo powoli:) Z okazji ostatniego niewyraźnego samopoczucia, zostałam psychicznie zmuszona przez Elizabeth do zrobienia testu na malarię, choć było od razu wiadomo, że wynik będzie negatywny, bo biorę profilaktykę. Ale odważyłam się i: Ezechiel przed zrobieniem mi testu umył ręce(!), użył jednorazowego gazika nasączonego środkiem dezynfekującym oraz jednorazowej igły. Nieźle nie? Myślę więc, że wszystko przebiegło w miarę sterylnie, w sumie to tylko kropla krwi z palca, nic wielkiego. Potem rozmawialiśmy w laboratorium czekając na wyniki i Ezechiel zapytał mnie jaką mam grupę krwi. Ponieważ nie znam odpowiedzi, bo nigdy nie robiłam testu na grupę krwi, wspaniałomyślnie zaproponował mi badanie i po pięciu minutach już był wynik.  Śmialiśmy się bardzo, że musiałam przyjechać do Afryki, żeby poznać swoją grupę krwi:) Po południu miałam lekcję z prof.Nalią i, może dlatego, że nastawiałam się na porażkę, było bardzo interesująco. Oprócz tego, że profesor był zaskoczony moim wspaniałym francuskim, to opowiedział mi wiele ciekawych rzeczy o życiu w Aru, problemie niedożywionych dzieci, ciążach i porodach- wszystko oczywiście związane z moją pracą:) Największym olśnieniem była dla mnie odpowiedź na od dawna nurtujące mnie pytanie: już wielokrotnie widziałam, jak niedożywione dziecko w kiepskim stanie przychodzi do ambulatorium z tatusiem, który na ręku ma złoty zegarek i jest dobrze ubrany. Okazuje się, że przyczyną niedożywienia wielu dzieci nie jest wcale bieda powodująca, że rodzina nie ma co jeść, ale monotonia jedzenia. Tatuś mówi, że dziecko je i to dużo, ale nie zdaje sobie sprawy, że jedzenie codziennie fufu(mąka z wodą, zarobione na ciasto i ugotowane) powoduje, że dziecko nie dostaje potrzebnego mu białka, tłuszczów, witamin itp. Poza tym dla wielu rodziców niedożywienie jest zupełnie normalną chorobą, jak grypa czy zapalenie płuc, a zatem- trochę czasu, parę leków i dziecko powinno wyzdrowieć. Ciężko to zaakceptować, ale taka tu jest mentalność i musimy znaleźć sposób, żeby nie urażając nikogo, spróbować coś zmienić.

Na koniec wspomnę o przewspaniałych urodzinach- o wszystkich smsach, mailach, facebooku, tyle ludzi pamiętało! Dziękuję! Rano przy śniadaniu czekała na mnie kartka urodzinowa, potem świetnie prezenty od Vale(m.in. Maman Aroio uszyła mi dwie panie, czyli tradycyjne tutejsze ubranie. Prawdziwa pania składa się z bluzki i spódnicy, ale Vale wie, że nie przepadam za spódnicami, więc wybrała dla mnie tylko bluzki, które są świetne również do spodni- wszyscy miejscowi byli zachwyceni widząc mnie w panii), dużo znajomych przychodziło złożyć życzenia. Mimo wszystko cieszyłam się, że imprezę urodzinową zrobiliśmy wczoraj i że mamy wolny wieczór przed sobą- pyszne jedzonko Daniele zrobił ciapatti), film(nie pamiętałam, że „Indiana Jones” jest taki głupawy:)), normalnie jak w domu!

1 komentarz:

  1. Nigdy nie mogłem i do dzisiaj nie mogę zrozumieć dlaczego kobiety wolą spodnie od spódniczek i sukienek, gdyby to w naszej kulturze uchodziło za normalne bardzo chętnie bym nosił spódniczkę, bo nigdy w niczym się lepiej nie czułem, jak w kilcie, który miałem ubrany na weselu szkockiej pary.

    OdpowiedzUsuń