czwartek, 5 stycznia 2012

Pierwszy sukces!

Dokładnie miesiąc temu tu przyjechałam. I dokładnie po miesiącu pierwszy sukces- dziecko nie ma gorączki, nad płucami znacznie mniej trzeszczeń, ach, szaleństwo! Bardzo mnie to dzisiaj ucieszyło. Konstrukcja nebulizatora z plastikowej butelki zapoczątkowała poszukiwania w aptece- znaleźliśmy wspaniałą , nowiutką maszynę do sterylizacji(nie wiem jeszcze co można tym sterylizować, chyba raczej nie drewniane patyczki i jak to działa, ale mam nadzieję, że Daniele zgodzi mi się pomóc to rozkminić), ambu z maskami różnej wielkości, rurki ustno-gardłowe i nawet drugi fartuch dla mnie na zmianę(Maman Aroio w pięć minut obcięła jego długie rękawy- teraz nadaje się do noszenia). W przyszłym tygodniu mamy zacząć przygotowania do otwarcia położnictwa, s.Salome ucieszyła się, jak jej powiedziałam, że może mogłabym pomóc, co zrobiłam trochę podstępnie,  bo chcę na własne oczy zobaczyć czy mają wszystkie niezbędne rzeczy i trochę ponadzorować organizację tego oddziału. Potem razem z Vale byłyśmy pomagać przy niedożywionych dzieciach. Dzisiaj było znowu kiepsko, bo nie było Maman Clementiny tylko moja „ulubiona” pielęgniarka, która ogólnie rzecz biorąc ma wszystko gdzieś, więc nie sądzę, aby się przejęła przepisywaniem leków. Potem zrobiłam błąd- powiedziałam pielęgniarce, z którą miałam wydawać leki, że wiem jak powiedzieć w lingala: jedna tabletka rano, jedna na wieczór itp. Jak tylko zobaczyła, że sobie radzę zostawiła mnie samą i musiałam za każdym razem do niej chodzić, żeby wytłumaczyła coś trudniejszego. Na dodatek wyraz twarzy tych wszystkich matek nie świadczył o tym, że zrozumiały, więc nie wiem naprawdę czy podadzą dobrze te leki…Nigdy więcej lingala!!! Po południu znowu pojechałam do szpitala, żeby zrobić inhalację dziecku, a potem do biblioteki poczytać to co mam o resuscytacji noworodka i opiece neonatologicznej, żeby przygotować listę potrzebnych rzeczy dla s.Salome. Nie napisałam też jeszcze, z nowych rzeczy, że przez cały styczeń będzie nam gotować nowa pani, bo Maman Maria buduje dom i nie ma czasu. Nie mam pojęcia jak się nowa pani nazywa i chyba się nie dowiem, bo mówi tylko w lingala. I to zdumiewające jak inaczej gotuje, chociaż dostaje przecież takie same składniki jak Maman Maria- wszyscy już po pięciu dniach za nią tęskinmy!

1 komentarz:

  1. Najbardziej niesamwoite jest to jak ludzi w krajach rozwiniętych nie doceniają tego, co mają, myślę, że dla wszystkich marudów z całego świata przydałby się taki miesięczny hmm obóz w takich warunkach w tym kraju i mieliby inne spojrzenie na świat, gratuluję Gosiu, ze wszystko tam wytrzymujesz, jesteś niesamowita, oby więcej takich lekarzy na całym świecie było!

    OdpowiedzUsuń