niedziela, 29 stycznia 2012

Manziriko

Przygoda, przygoda! Dzisiaj wybraliśmy się na wspaniałą wyprawę! Razem z Jean de Dieu, Bienvenue i Esther poszliśmy na Manziriko. A! i jeszcze z naszym psem- Rambo, który od samego początku nie wyglądał na zadowolonego. Wyszliśmy koło 9:30, ale upał był już porządny. Dani zapakował do plecaka 10 litrów wody, Clara- pasta e frittata, którą Vale przygotowała wczoraj(to zapieczone na patelni spaghetti z jajkiemi serem), ja- krem z filtrem:) Szło się rewelacyjnie, nie było aż tak strasznie gorąco, mijaliśmy wioski do których prowadzi jakaś zapomniana droga, w środku sawanny. Ku mojemu zdziwieniu nie było nigdzie żadnych robaków i innych żyjątek. Najczęściej słyszanym słowem było „mundele”, co w lingala oznacza „biały”- byliśmy po prostu świetną atrakcją niedzielną. Gdy do tarliśmy do podnóża góry, oczywiście nie było tam żadnej ścieżki, musieliśmy przebijać się na przełaj przez kłujące zarośla i trawy wyższe od nas, ale widok na szczycie oczywiście wszystko wynagrodził. Dotarliśmy na 12:00, idealnie by przeczekać największy upał. Znaleźliśmy cień, zjedliśmy nasz lunch, okazało się, że Ester zrobiła lokalne pączki- chyba najbardziej do tego można je przyrównać, potem każdy znalazł sobie trochę miejsca by poleżeć i odpocząć. O 14:00 ruszyliśmy znowu i po zejściu z góry zrobiło się już bardzo gorąco, ostatnie kilometry były ciężkie. Gdy mieliśmy już wchodzić do domu zobaczyliśmy białych: bardzo rzucają się w oczy. Chłopaki okazały się amerykańskimi etnografami, badającymi tutejsze miejscowe plemię Lugbara! Wow, co za spotkanie- mieszkają w Arua, ale dowiedzieli się, że w Aru jest więcej tych ludzi i dlatego tu przyjechali, ale dostali wizę na granicy na jedyne 4 godziny…To taki prezent od naszych celników, zawsze jest z nimi problem. Chłopaki byli jak z innej planety dla nas: super wyposażeni, świeży, nie zmęczeni, dobry motor i co tutaj w ogóle robią etnografowie? Ha ha, dobre dobre! Nas na nogi po spacerku postawił niezawodny zimny prysznic, teraz czekamy na kolejny popis Daniele. Dzisiaj jest moja tura gotowania, ale Dani chce wypróbować nowy przepis na chleb z orzeszkami arachidowymi, więc od 3 godzin siedzi w kuchni i czeka aż wyrośnie ciasto. Mam nadzieję, że efekty niedługo, bo jestem strasznie głodna!





PS. Aj! Pychota! Wspaniały chleb, a do tego sos z torebki:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz