poniedziałek, 2 stycznia 2012

Medycznie

Dzisiejszy dzień obfitował w praktykę kliniczną:) Najpierw jeszcze przed śniadaniem przyszedł do nas znajomy Daniele, który od pięciu lat nie może wyleczyć zmiany na twarzy- mam nadzieję, że dobrze rozpoznałam zakażoną grzybicę brody i że lekarstwa, które mu razem z Elizabeth przepisałyśmy zadziałają! Obiecał, że po kuracji przyjdzie mi się pokazać, chciałabym zobaczyć efekt, bo w szpitalu przepisujemy mnóstwo takich kuracji, ale nigdy nie widziałam efektu. W ogóle nigdy nie leczyłam nikogo dermatologicznie, bardzo jestem ciekawa czy te lekarstwa działają. Natomiast w domu obserwuję każdego dnia postępy leczenia Vale z grzybicy paznokcia, której nabawiła się podczas jej poprzedniego pobytu w Afryce, ciekawe czy to się uda wyleczyć. Na razie jestem sceptyczna, ale to dlatego, że nigdy nie widziałam leczenia dermatologicznego na własne oczy. Po śniadaniu natomiast przyszedł Orio ze swoim 4-letnim synkiem, który wczoraj poparzył mocno swoje prawe przedramię. Na razie nie wygląda to źle pod tym względem, że ogromne pęcherze jeszcze nie pękły, nie wylewa się nic z tego, nie ma zakażenia- myślę, że Moises będzie do nas przychodził codziennie, więc będę obserwować kolejne leczenie. A propos- Moises to dziwne dziecko, które nigdy, ale to nigdy się nie uśmiecha! Wygląda jak młody dorosły, zawsze zamyślony, patrzący na wszystko z uwagą, ale nigdy ani cienia uśmiechu na twarzy…W szpitalu natomiast nie było dużo pacjentów, ale za to wszyscy bardzo ciekawi i prawie wszystkich zatrzymałyśmy do hospitalizacji. „Najciekawsze” było 4-tygodniowe dziecko z potężnym zapaleniem płuc, które oddychało najpierw bardzo szybko przez parę sekund, a potem miało kilkusekundowe pauzy- Elizabeth mówi, że to oddech Cheyena-Stokesa, ale jak o tym czytam to sama nie wiem, bo najczęściej jest on spowodowany jakimś uszkodzeniem rdzenia przedłużonego. Nie wiem- wiem natomiast, że nie oddychało co jakiś czas, trzeszczenia były gigantyczne nad całymi płucami, a nad sercem bardzo głośny(bo nawet ja usłyszałam) szmer. Ciekawe jak się będzie miało jutro i w ogóle co dalej z nim będzie, bo taki szmer i takie zapalenie płuc nie wróżą chyba najlepiej, może jakaś wada wrodzona? Dzisiaj też pracowałyśmy z Elizabeth w ten sposób, że ja pisałam wszystko, a to dobrze, bo muszę się też uczyć tych typowych medycznych sformułowań w stylu: „płuca w normie”, „spojówki niezażółcone”, „stan ogólny dobry” itp. Mam nadzieję, że wystarczy Elizabeth zapału na kolejne dni, bo już pod koniec chyba się ze mną męczyła:) Szaleństwo też było dla mnie, jak przyszedł pacjent z cukrzycą(chociaż kto tam wie?), który ważył 34 kg, bo schudł w ostatnim czasie, poliuria 8 razy w ciągu nocy, a Elizabeth: a) nie mogła mu zmierzyć poziomu glukozy we krwi, bo skończyły się odczynniki, b) przepisała mu jaki leczenie metforminę! Brawo! W ogóle to nie wiem jak to wszystko funkcjonuje- mamy za tydzień/dwa otworzyć oddział położniczy, a nie mamy tlenu(oj, przydałby się naszemu dziecku z zapaleniem płuc!), ambu, ssaków, pulsoksymetru, EKG, wit.K i paru innych rzeczy, które nawet w mojej książce o leczenie w przypadku ograniczonych środków, są wymienione jako podstawowe. To naprawdę szaleństwo dla mnie porywać się na położnictwo bez możliwości resuscytacji noworodka! Jednak tutaj wszyscy mówią nowym oddziale z uśmiechem, chyba sobie nie zdają sprawy czy co? Z drugiej strony ten oddział to nie nowość- funkcjonował tutaj wcześniej, ale był zamknięty z powodu remontu, więc jakoś sobie dawali tutaj radę, to będzie myślę niezłe przeżycie zobaczyć to na własne oczy.

Poza tym w domu ogarniam się po świętach. Dotarła do mnie bardzo nieprzyjemna wiadomość, że nasza pralka się zepsuła, a ja właśnie czekałam na środę, kiedy będę mogła wyprać wszystkie swoje rzeczy z dwóch tygodni, czyli po prostu wszystkie rzeczy, które tu ze sobą przywiozłam…Okazuje się, że to niemożliwe, dlatego módlcie się, żeby Daniele coś wymyślił, naprawił mi dzisiaj moją latarkę medyczną, która po upadku przestała działać- oby zadziałał też efektywnie w kwestii naszej pralki!!! Znowu nie udało mi się kupić doładowania do telefonu, Afrykańczycy są lepsi od nas w świętowaniu- nawet dzisiaj wszystko było pozamykane! Co do francuskiego to dopiero o 21:30 straciłam cierpliwość i zaczęłam mówić po angielsku. Moim sukcesem natomiast, wynagradzającym mi moje wysiłki, była dzisiejsza rozmowa z ojcem tego dziecka z zapaleniem płuc. Pod koniec pracy poszłam zobaczyć jak się dziecko miewa i ojciec zapytał mnie czy to grypa: udało mi się powiedzieć, że to zapalenie płuc, co słychać nad polami płucnymi, jakie leki dostaje, zaleciłam dalszą obserwację i poleciłam poić dziecko obficie. Ha! Nieźle, co nie?? Oby tak dalej jak dzisiaj!

1 komentarz:

  1. Ciekawi mnie jak bardzo różnie się francuski francuski od francuskiego kongijskiego.

    OdpowiedzUsuń