wtorek, 31 stycznia 2012

W oczekiwaniu na malarię:)

Zaczyna się prawdziwa Afryka! Dzisiaj wzięłam ostatnią tabletkę Malarone i, jak nigdy nie słyszałam, tak dzisiaj w moi pokoju latały dwa komary. Ale spokojnie- te, które przenoszą malarię nie bzyczą:)

W szpitalu fajny dzień: dużo pacjentów, ciekawe przypadki, a na koniec trochę czasu, by uzupełnić nowe karty niedożywionych dzieci. Potwierdziła się też już oficjalnie informacja o otwarciu położnictwa 8 lutego!

Ale cały dzień myślałam i przygotowywałam się psychicznie na popołudnie- Vale zaproponowała mi, żebym na koniec miesiąca poprowadziła konwersacje na jej kursie angielskiego. Miesiąc temu zgodziłam się z chęcią, dzisiaj myślałam, że powinnam to przemyśleć:) Ale lekcja przebiegła świetnie! Najbardziej bałam się tego, że rzeczy, które zaplanowałam nie wypełnią całej godziny, bo oni jeszcze niewiele umieją. Ale okazało się, że było tego tyle, że przedłużyłam spotkanie! Rozmawiało się nam świetnie, co chwilę(naprawdę) wybuchaliśmy śmiechem, wszyscy byli bardzo mili, a po lekcji- zadowoleni. Poczułam wspaniały przypływ energii z dobrze wykonanej pracy. Wracając z Bolingo biblioteki, w której odbywa się kurs angielskiego, spotkaliśmy Daniego, który jechał po coś tam na farmę i zaproponował, żebyśmy zobaczyli razem najnowszy projekt- budowę studni. O studni rozmawiamy w domu od dwóch tygodni, nazywamy ją pieszczotliwie „well well”, więc byłam bardzo ciekawa jak ona wygląda. To naprawdę wielkie przedsięwzięcie- oprócz całego projektu i pracy, którą trzeba wykonać, ciężko się współpracuje tutaj z lokalnymi robotnikami. Nie potrafię tego opisać, więc może uda mi się znaleźć jakieś zdjęcia, chyba Dani jakieś robił.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz